1/23/2017

Azjatycka pielęgnacja: aloe aqua cleansing foam SKIN79- łagodząca kremowa pianka do mycia twarzy z sokiem z liści aloesu.

Hejka! ;)

Pielęgnacja twarzy jest moim zamiłowaniem- chyba mogę tak to nazwać. Mam problematyczną cerę, której muszę poświęcać dużo uwagi i o ile resztę ciała mogę czasami potraktować po macoszemu, tak buźka zawsze otrzymuje dużo mojej uwagi i troski. Kosmetyki, których używam dbając o cerę, to głównie preparaty sprawdzone, które wiem, że nie pogorszą stanu mojej cery. Jednak nic nie jest tak dobre, by nie mogło być lepsze, dlatego też zdarza się, że sięgam po coś nowego, z myślą, że okaże się dla mojej cery panaceum... no dobra, aż tak w to nie wierzę ;) Jeśli chodzi o pielęgnację twarzy, to zdarza mi się wprowadzać do niej nowości, jednak robię to bardzo ostrożnie i stopniowo. I tak było z pielęgnacją azjatycką. Gdy stawała się ona w naszym kraju popularna, miałam wrażenie, że niektóre osoby nagle porzuciły wszystkie inne kosmetyki, by wprowadzić u siebie preparaty z Dalekiego Wschodu. Ja aż tak się nie zachłysnęłam tym trendem i (oprócz kremu BB, który faktycznie mnie zachwycił) moją pielęgnacyjną rutynę wzbogaciła jedynie łagodząca kremowa pianka do mycia twarzy z sokiem z liści aloesu (aloe aqua cleansing foam) Skin79.
Pianka znajduje się w białej tubce o pojemności 200ml.
Z tyłu znajdują się informacje w języku angielskim:
A jak ktoś poliglota, to zorientuje się i w tych znaczkach :P
 Opakowanie zamykane na "klik", szybko i bezproblemowo wydobywa się preparat.
Pianka ma biały kolor, a konsystencją przypomina lekki krem.

Moja opinia:
Niewielką ilość kosmetyku (porcję, jak na zdjęciu) wyciskam i rozprowadzam na wilgotnych dłoniach- wtedy kremowa konsystencja preparatu, zmienia się w leciutką, puszystą piankę. Następnie przestępuję do mycia uprzednio zwilżonej twarzy. Pianka bardzo przyjemnie rozprowadza się na skórze, otulając ją. I choć wydaje się niezwykle delikatna podczas używania, to jednak potencjał myjący ma! 
Już podczas spłukiwania czuję jak skóra "skrzypi" z czystości- efekt ten porównałabym do tego, który towarzyszy myciu czarnym mydłem (savon noir). Ja używam tej pianki jako drugiego etapu oczyszczania skóry, czyli domywam nią twarz uprzednio umytą olejkiem. Buzia jest doskonale oczyszczona, staje się bardzo przyjemna w dotyku. Jednocześnie pianka cechuje się działaniem łagodzącym, koi i wycisza skórę. Wizualnie twarz prezentuje się bez zarzutów- pianka zapewnia rozjaśniony, zdrowy koloryt skóry. Skuteczność produktu, jako kosmetyku myjącego jest na wysokim poziomie, gdyż wszelkie zaniechania w tym temacie skutkują u mnie pogorszeniem cery, a stosując tę piankę, nie zaobserwowałam takiego "zjawiska". 
Pianka ta nie powoduje uczucia ściągnięcia, nie wysusza cery. Nie podrażniła też mojej buźki, ani nie spowodowała uczulenia. 
Jedynym minusem tego preparatu jest zapach. Patrząc na miłą dla oka aloesową grafikę, spodziewałam się świeżego, przyjemnego zapachu "okołoaloesowego". Tymczasem, pianka pachnie ... szpitalem, tą medyczną sterylnością. To było moje pierwsze skojarzenie i nadal je podtrzymuję. 
Cena, wydawać by się mogło, że jest wysoka. Wszak ok. 50zł w promocji, za myjadło do buzi, to nie jest mało. Ale produkt ten jest tak niesamowicie wydajny, że ja jestem w szoku. I przekładając cenę na wydajność- już nie wychodzi tak dużo. 
Marka Skin79, która u nas w Polsce jest najbardziej popularna, jeśli chodzi o kosmetyki azjatyckie, w krajach Dalekiego Wschodu jest tanim brand-em niskopółkowym. Byłam sceptycznie nastawiona do tego produktu, jednak ciekawość "o co tyle szumu?" zwyciężyła. Pianka aloesowa zrobiła na mnie dobre wrażenie i miło mi się z nią współpracuje każdego wieczora. 

Znacie tę piankę?
Sięgacie po azjatyckie kosmetyki w swej pielęgnacji?
A może znacie coś godnego polecenia?

1/20/2017

Zadbane stopy, także zimą- krem do stóp zmiękczający z kompleksem AHA, Ziaja.

Cześć Kochani!

Denerwuje mnie podejście zaniechania pielęgnacji stóp w okresie zimowym. Bo, że niby w skarpetkach i tak nie widać ... Co z tego? A dla samej siebie, dla własnego komfortu? Ja dbam o stopy przez cały rok, później przynajmniej nie robię paniki pt. "Aaa! lato w natarciu, muszę ogarnąć stópki, bo jak ja założę sandałki?!" 😜 No ok, trochę wyolbrzymiam, ale wiem, że są osoby, które serio, w okresie zimowym, nie przykładają uwagi do pielęgnacji tej części ciała. A przecież zimą stopy też jej potrzebują- mróz na dworku, zimowe buty i inne czynniki nie sprzyjają ich dobrej kondycji. Dziś opowiem Wam o produkcie, którego misją jest pielęgnacja stóp- nie tylko zimą. Kosmetyk, o którym mowa, to krem do stóp zmiękczający z kompleksem AHA, Ziaja.
Kosmetyk znajduje się w plastikowej tubce, której pojemność wynosi 60ml.
Z tyłu tubki znajdują się informacje na temat produktu:
Skład:
 Opakowanie kremu zamykane jest na "klik".
Krem jest białej barwy, ma lekką konsystencję.

Moja opinia:
Dzięki lekkiej konsystencji krem bardzo dobrze rozprowadza się na stopach. Wchłania się niezwykle szybko, nie pozostawiając tłustego, czy lepiącego filmu. Jest to dla mnie cecha ważna, gdyż nie lubię czuć się uziemiona, mając tłuste stopy, będące efektem działania kremu. W przypadku specyfiku Ziaji, bez obaw o pośliźnięcie mogę sobie swobodnie chodzić. Krem ma świeży zapach, jakby nieco kwaskowaty, o średniej intensywności. Jak na produkt do stóp- całkiem przyjemna woń.
Przyznam, że jakoś ostatnio towarzyszyły mi bardziej treściwe mazidła do stóp, zatem ciekawa byłam, czy w przypadku lekkiej konsystencji krem ów okaże się skuteczny działaniem. Nie zawiódł. Produkt bardzo dobrze nawilża skórę i odżywia ją. Widać także, że jest ona zregenerowana. W szybkim czasie stópki stały się miękkie, bardzo przyjemne w dotyku. Krem ów zmiękcza i wygładza zrogowaciały naskórek, choć w moim przypadku nie stanowił on wielkiego problemu (dzięki systematycznej pielęgnacji). Skóra moich stóp jest raczej w dobrej kondycji i na takiej podstawie oceniam działanie kremu- ja jestem zadowolona.

Cena: 7,55zł
Dostępność: saloniki/wysepki Ziaja, e-ziaja

Znacie ten krem?
Po jakie specyfiki do stop ostatnio sięgacie? 

1/16/2017

Maseczki Dermaglin: regenerująca, przeciwzmarszczkowa, do skóry głowy oraz regenerująca maska do stóp.

Cześć Skarby! :)

Moja miłość do glinek, pojawiła się od pierwszego użycia tego surowca. Pierwsza glinka, jaka u mnie gościła (była to glinka ghassoul), zachwyciła mnie zarówno swoim wspaniałym działaniem, jak i wszechstronnością zastosowania. Od czasu zakupu pierwszego słoiczka, glinki nie przestały u mnie gościć, ani na moment. Poznałam zdecydowaną większość tego typu surowców dostępnych na polskim rynku. I tak, jak czyste glinki, tak też bardzo lubię gotowe produkty, które mają ten komponent wysoko w składzie, bądź na nim bazują. Tak właśnie jest w przypadku maseczek Dermaglin, firmy oferującej kosmetyki naturalne z zielonej glinki kambryjskiej. Preparaty, które właśnie znajdują swoje "5 minut" na blogu, to: maseczka regenerująca, maseczka przeciwzmarszczkowa, regenerująca maska do stóp, maseczka do skóry głowy.


Maseczka regenerująca

Maseczka ta bardzo dobrze nawilża skórę, robi to na tyle skutecznie, że nawilżenie wyczuwalne jest jeszcze następnego dnia. Przywykłam do maseczek, które nawilżają skórę "chwilowo", dlatego w przypadku tej maseczki, szczególnie spodobało mi się jej działanie w tym kierunku. Poza tym kosmetyk ten łagodzi podrażnienia, koi skórę- myślę zatem, że regularnie stosowany może mieć niemały wpływ na regenerację uszkodzonego naskórka. Po użyciu skóra jest przez długi czas mięciutka i przyjemna w dotyku, prezentuje się zdrowo. Duża zawartość glinki nadaje produktowi widocznych właściwości oczyszczających. Maseczka, co typowe dla glinek, zasycha na twarzy. Ja tego uczucia nie lubię, dlatego psikam twarz wodą podczas "zabiegu".

Maseczka przeciwzmarszczkowa

Maseczka ta przyjemnie napina skórę, sprawia, że skóra staje się jakby bardziej gęsta, wypełniona. Uważam zatem, że świetnie sprawdzi się przed większym wyjściem. Skóra po niej jest odżywiona i rozjaśniona, dzięki czemu wygląda promiennie. Produkt oczyszcza skórę, a także nawilża ją w zadowalającym stopniu. Podobnie, jak w przypadku maseczki regenerującej, ta również nadaje skórze gładkości i miękkości. Jako, że maseczka fajnie "pompuje" skórę, myślę, że stosowana systematycznie może wykazywać działanie przeciwzmarszczkowe. Ja jednak w tej kwestii nie wypowiem się, ponieważ jako takich zmarszczek nie mam, a poza tym maseczki użyłam jednorazowo. Niemniej, wrażenie zrobiła na mnie pozytywne.

Maseczka regeneracyjna do skóry głowy

Miałam już do czynienia z glinką na skórze głowy, dlatego mniej więcej wiedziałam, czego mogę spodziewać się po tej maseczce. I przeszła test pozytywnie. Najbardziej zadowolił mnie efekt dłużej świeżych włosów. Zazwyczaj drugiego dnia po myciu już nie są w pełni zadowalającej formie, a po użyciu tej maski, świeżość włosów wydłużyła się. Maseczka zmniejsza przetłuszczanie skóry głowy, co zaobserwować można już po pierwszym użyciu. Regularność jej stosowania może okazać się kluczem do sukcesu w walce z przetłuszczaniem. Ponadto włosy są uniesione u nasady, przez co wydaje się ich więcej :D Kosmetyk nie wysusza skóry głowy, a wręcz nawilża ją.

Maseczka do stóp ze skłonnością do pocenia

Nie mam problemu z poceniem stóp, zwłaszcza tą porą roku. Niemniej jednak, po zastosowaniu tej maseczki, miałam wrażenie, że stopy dłużej są świeże, takie jak po umyciu. Chętnie zatem zrobię do niej podejście latem, bo zapowiada się obiecująco. Poza tym, kosmetyk nawilża skórę stóp, odżywia i regeneruje ją. Maseczka zmiękcza zrogowacenia i wygładza skórę, sprawiając że nawet naskórek w okolicach pięt staje się bardziej przyjemny w dotyku. Po jej użyciu widoczna jest poprawa wyglądu skóry stóp.

Wszystkie wyżej przedstawione maseczki pozytywnie zaskoczyły mnie swoim działaniem. Oczywiście, poznałam ich działanie doraźne, po jednorazowym użyciu i z takiego punktu widzenia zostało ono przeze mnie opisane. W każdym z tych produktów widzę duży potencjał, który można odkryć używając ich systematycznie. Nie mam zarzutów, co do działania tych maseczek, żadna nie spowodowała skutków ubocznych, typu: podrażnienie, wysuszenie, czy uczulenie. Bazują na glince, którą uwielbiam, więc prawdę mówiąc- odgórnie nastawiałam się na ich pozytywne działanie i co ważne- nie zawiodłam się! Nie ma problemu z dostępnością tych maseczek- Rossmann jest najlepszym tego przykładem.

Znacie maseczki Dermaglin?
Lubicie produkty bazujące na glince?

1/12/2017

Krem-emolient barierowy na powieki i wokół oczu, Atopy Tolerance, Vis Plantis- Elfa Pharm.

Cześć Kochani!

Okolice oczu są obszarem, gdzie skóra jest wyjątkowo delikatna i podatna różnego typu niekorzystne wpływy, czy to wewnętrzne (odwodnienie organizmu, wiek), czy zewnętrzne (słońce, suche powietrze). To właśnie ten obszar skóry szybko pokrywa się zmarszczkami. Wynikają one nie tylko z niewłaściwej pielęgnacji, ale też z bogatej mimiki- mrużenie oczu również odbija się na skórze wokół nich. W związku z tym należy się szczególna uwaga i pielęgnacja w tym zakresie. Kosmetykiem, który od jakiegoś czasu troszczy się o ów obszar mojej twarzy jest krem-emolient barierowy na powieki i wokół oczu, z linii Atopy Tolerance, marki Vis Plantis (należącej do Elfa Pharm).
Tubka z kremem znajduje się w pudełeczku o minimalistycznej, estetycznej szacie graficznej.
Na opakowaniu umieszczone są informacje nt. preparatu, m.in. skład.
W mojej ocenie skład wypada bardzo pozytywnie!

Krem znajduje się w białej nieprzeźroczystej tubce, o pojemności 30ml.
Zaopatrzona jest ona w pompkę typu air-less.
Kosmetyk ma białą barwę, jego konsystencja jest lekka, niezbita.

Moja opinia:

Krem, jak wszystkie kosmetyki z tej linii, przeznaczony jest do skóry atopowej. Ja takowej nie posiadam, jednak po analizie jego składu, stwierdziłam, że może się nieźle sprawdzić. Czy miałam rację? Za chwilę wszystko się wyjaśni.
Kosmetyk jest bezzapachowy, co w produktach dla atopowców oraz tych przeznaczonych do pielęgnacji okolic oczu jest bardzo pożądane. Jego konsystencja jest lekka, choć nie jest on rzadki- ma taką specyficzną "mokrą" spoistość. Dzięki takiej strukturze, wystarcza niewielka ilość kremu, by zaaplikować go w okolicach oczu, co sprawia, że krem jest bardzo wydajny. Rozprowadza się na skórze doskonale i bardzo szybko wchłania. Nie pozostawia tłustego czy lepiącego filmu, nie koliduje z makijażem.
Działanie jest dla mnie zachwycające! Ów krem świetnie nawilża skórę (cóż, mocznik na trzecim miejscu + masa innych nawilżaczy w składzie robią jednak swoje). Co za tym idzie obszar wokół oczu stał się bardziej napięty i elastyczny. Kosmetyk ładnie rozjaśnił skórę, łącznie z przebarwieniami. Krem zniwelował problem porannego opuchnięcia obszaru oczu. Odżywiona skóra wokół oczu prezentuje się zdrowo, a co z ta tym idzie- po prostu młodziej :)
Krem nie podrażnia, nie uczula. Nie powoduje łzawienia oczu, ani też innych problemów.

Ja jestem nim zachwycona!

Cena: ok. 28zł 

Wśród kosmetyków z linii Atopy Tolerance, znajduje się również  warta uwagi nawilżająca emulsja do mycia ciała i włosów.

Znacie ten krem?
Jakie kosmetyki dbają u Was o okolice oczu?

1/07/2017

Olejek do pielęgnacji paznokci i skórek, Kosmed.

Cześć Kochani!

Nie od dziś wiadomo, że dłonie są wizytówką człowieka. Staramy się o nie jak najlepiej dbać, bo w przeciwieństwie do twarzy- ich nie da się ukryć pod warstwą makijażu (no dobra, da się, ale dla mnie to już byłaby leka przesada 😂). Jednak zadbane dłonie to nie tylko wypielęgnowana skóra, ale też ładne paznokcie. Na nic jednak zda się elegancki manicure, gdy wokół będą sterczały suche skórki. Dlatego o ten obszar również należy dbać, a służyć temu może olejek do pielęgnacji paznokci i skórek firmy Kosmed. 
Kosmetyk znajduje się w szklanej buteleczce (typowej dla lakierów do paznokci), której pojemność wynosi 9ml. Olejek nakłada się na paznokcie i skórki za pomocą pędzelka. Barwa produktu, jak widać, jest różowa. 

Moja opinia:
Olejek ten ma bardzo ładny zapach, słodki-owocowy, niechemiczny i niezbyt nachalny. Mnie bardzo się on podoba i przyznam, że mobilizuje do częstego sięgania po produkt ;) Aplikacja kosmetyku jest bardzo łatwa, następnie wcieram olejek w skórki i paznokcie (ostatnio noszę niepomalowane), co jest bardzo łatwą czynnością. Preparat szybko się wchłania, nie tłuści wszystkiego dookoła. Natychmiastowo zmiękcza i wygładza skórki. Natomiast regularne stosowanie olejku, pozwala utrzymać je w dobrej kondycji- bez zadziorków i przesuszeń, należycie nawilżone. Kosmetyk odpowiednio regeneruje obszar wokół paznokcia, po zabiegu wycinania skórek. Ale też sprawia, że zabieg ten mogę wykonywać rzadziej, skórki wolniej zarastają na pazurki. Produkt ma też dobroczynne działanie dla paznokci, wzmacnia je oraz zapobiega rozdwajaniu- należy jednak pamiętać o systematycznym aplikowaniu. Choć nie sięgam ostatnio po żadne odżywki, a paznokcie raczę jedynie owym olejkiem, to udało mi się zapuścić je na zadowalającą długość, a także mają twardość niczego sobie. Produkt spisuje się odpowiednio zarówno w pielęgnacji skórek, jak i paznokci. 


Używacie olejków do pielęgnacji skórek i paznokci?
Mieliście do czynienia z tym preparatem?
Jakie produkty goszczą w Waszej pielęgnacji paznokci i skórek?

1/03/2017

Nafta kosmetyczna z ekstraktem z rumianku i alfa bisabolem. Nafta na włosy.

Witajcie! :)

Nafta kosmetyczna nie jest nowym odkryciem w pielęgnacji włosów, choć pewne wiele z Was jeszcze jej na swe czupryny nie stosowało. Używały jej za to na pewno nasze babcie, a może i prababcie? Zawsze jak sobie o tym pomyślę, to przed oczami mam stare zdjęcia, na których kobiety mają piękne, długie i grube warkocze. Choć nie było niegdyś dostępu do tylu kosmetyków, jakie my teraz mamy w zasięgu ręki, to jednak włosy naszych prababek prezentowały się imponująco. Możliwe, że sporą część tej dobrej roboty przypisać można nafcie kosmetycznej, o której dziś parę słów napiszę. Nafta kosmetyczna z ekstraktem z rumianku i alfa bisabolem firmy Kosmed, pomogła mi poznać praktyki pielęgnacyjne, stosowane już od wielu lat. 
Kosmetyk mieści się w zakręcanej butelce wykonanej z ciemnego plastiku, o pojemności 150ml.
Na odwrocie butelki znajdują się takie informacje:

 Moja opinia:
- produkt ma dość specyficzny zapach, ciężko mi w tej chwili znaleźć porównanie, nie jest to jednak woń przyjemna, aczkolwiek uciążliwa również nie jest; zapach z serii tych dziwnych ;)
- nafta jest rzadką, nieoleistą cieczą;
- zmywa się z włosów bardzo dobrze, wystarcza jedno mycie, no chyba, że nałoży się jej na czuprynę zbyt dużo;
- nałożona na kilka minut przed myciem, sprawia, że kosmyki stają się mocno błyszczące, lekkie i sypkie, jednocześnie nie puszą się i są zdyscyplinowane; włosy prezentują się zdrowo, są miękkie;
- jako takiego odżywienia włosów, czy nawilżenia nie dostrzegłam, ale i tak podoba mi się jej wpływ na fryzurę;
- można używać jej samodzielnie bądź wzmacniać nią gotowe już produkty do włosów;
- nie obciąża włosów, nie wpływa na szybsze przetłuszczanie;
- produkt nie podrażnił, ani nie wysuszył mi skalpu;
- za niską cenę można uzyskać bardzo fajne efekty, w postaci ładnie prezentujących się włosów. 


Używacie/używaliście nafty do włosów?