3/28/2015

Czas na mycie olejkiem! Olejek myjący, wersja: drzewko herbaciane.

Cześć Kochani!

Oleje i olejki zalewają nas zewsząd. Na rynek kosmetyczny wkroczyły cichaczem, ale teraz jest o nich bardzo głośno, nawet za głośno- "zawiera olej xxx!", "na bazie oleju xxx" ... Tego typu hasła reklamowe chyba już znalazły się na każdym kosmetyku- odżywka, balsam, a nawet puder czy pomadka. Nie przeszkadza mi to, o ile rzeczywiście ów olej w produkcie się znajduje i to najlepiej gdzieś wysoko w składzie. Nie przeszkadza mi to, bo nie ukrywam, że oleje lubię i są stałym bywalcem mojej pielęgnacji- czy to włosów, czy ciała, czy też twarzy. Gdy je pokochałam, postanowiłam sięgnąć nieco dalej i zastosować olej do mycia buźki. Wybór padł na olejek myjący - drzewko herbaciane, z Biochemii Urody. 
Olejek robimy sami. Zestaw do jego wykonania zawiera: zimnotłoczony olej słonecznikowy z dodatkiem witaminy E oraz naturalnego olejku eterycznego z drzewka herbacianego i emulgator (glyceryl cocoate).
Składniki te łączymy ze sobą i gotowe :)
Uzyskana ilość olejku myjącego to ok. 120ml. 

Opakowaniem produktu jest buteleczka wykonana z granatowego przeźroczystego plastiku. 
Bez problemu mogę kontrolować zużycie produktu. 
Butelka jest zakręcana, a olejek wydobywa się przez niewielki otwór. 
Opakowanie olejku jest w porządku, mogę dozować potrzebną ilość produktu, jednak wolałabym gdyby była to buteleczka z pompką, bądź chociaż na "klik".

Moja opinia:
Wersja olejku, którą ja posiadam ma intensywny zapach drzewa herbacianego, który pewnie większości z Was jest znany. Ja do niego jestem przyzwyczajona, choć nie powiem bym go jakoś szczególnie lubiła. Olejek, jak sama nazwa wskazuje, ma oleistą konsystencję, jest tłustawy. W kontakcie z wodą i skórą przemienia się w delikatną emulsję. Przyjemnie się nim myje twarz. A jakie są efekty tego mycia? Bardzo dobre! Używam go przede wszystkim do codziennego porannego mycia buźki. Ładnie oczyszcza twarz z tego, co nagromadziło się na niej w ciągu nocy. Twarz jest czysta, a jednocześnie delikatnie nawilżona i przyjemnie gładziutka. Nie ma uczucia ściągnięcia, czy innych nieprzyjemnych doznań. Wacik po użytym po umyciu buźki toniku jest bez śladów brudu, więc olejek dobrze spełnił swoje zadanie. Ze względu na zapach ma działanie pobudzające, co rankiem jest szczególnie potrzebne ;) Nie spodziewałam się, że olejek tak dobrze poradzi sobie z oczyszczaniem twarzy. Domywam nim także makijaż (gdy zamiast mojego ukochanego płynu micelarnego Sylveco użyję coś mniej skutecznego). I tu również olejek nie zawodzi. Pełny makijaż zmywa na dwa razy- najpierw rozpuszcza wszystko, co mam na buzi, spłukuję i używam go ponownie, by doczyścić twarz. Nie szczypie w oczy, więc można zmywać nim także makijaż oczu. 
Jest on bajecznie wydajny! Używam przynajmniej raz dziennie (czasami dwa), a wystarczył już mi na ponad dwa miesiące stosowania i jeszcze go trochę zostało (szacuję, iż butelka wystarcza na ok. 2,5 miesiąca). A cena? Jak na taką jakość i wydajność- marzenie- 11,80zł !
Produkt ma króciutki, a do tego rewelacyjny skład. Olejek wykonujemy sami w domu, a to dodatkowa frajda :D
Wszystkie jego właściwości już Wam przedstawiłam, ale dodam jeszcze kilka uwag. Moja cera jest strasznie kapryśna, nie jest łatwo dobrać do niej produkt, po którym nie będzie wysypu. Ten olejek nie spowodował nieprzyjemnych doznań. Nie odczułam, aby wpłynął on jakoś spektakularnie na stan cery, ale obecny w nim olejek z drzewa herbacianego, jak powszechnie wiadomo, jest sprzymierzeńcem skóry skłonnej do niedoskonałości. Liczę więc, że delikatnie pomaga skórze w walce z nimi. Dlatego też zdecydowałam się na tę wersję.

Znacie ten olejek?
A może używaliście innych olejków do mycia buźki?
Czy może w tej kategorii olei jeszcze nie poznaliście?

BUZIAKI ! :* :* :*

3/24/2015

Aktywne serum korygujące- czy skorygowało wygląd mojej twarzy?

Cześć! ;)

Jakiś czas temu pisałam Wam o aktywnym toniku korygującym marki Bielenda, który bardzo dobrze działa na moją twarz. Gdy poznałam jego walory, do pielęgnacji twarzy włączyłam aktywne serum korygujące, oczywiście z tej samej linii, co tonik, czyli Skin Clinic Professional MEZO Terapia Korygująca. Jak się serum to spisało? Dowiecie się wszystkiego z recenzji :)

SUPER POWER MEZO SERUM

Buteleczka z serum umieszczona jest w tekturowym pudełeczku, na którym znajdziemy informacje o produkcie.
Skład serum:
Biorąc pod uwagę, iż jest to produkt drogeryjny, to ma naprawdę dobry skład, jeśli ktoś poszukuje kosmetyku z kwasami.

Serum znajduje się w szklanej buteleczce, wygląda profesjonalnie.
Buteleczka zawiera 30g produktu.
Butelka zaopatrzona jest w szklaną pepitkę, działającą bez zarzutów.
Moja opinia:
Serum ma lekko oleistą konsystencję, jest troszkę gęstsze niż woda. Nie jest ono tłuste, dobrze rozprowadza się na twarzy. Wchłania się błyskawicznie, pozostawiając twarz gładką, nie ma mowy o jakimkolwiek tłustym filmie, czy lepiącej warstwie. Buźka jest gotowa, by nałożyć na nią krem, choć ja zazwyczaj na serum nie nakładam już nic. Stosuję je na noc, choć można je także nakładać pod makijaż i myślę, że nie powinno być z tym problemu. 
Początkowo, przez ok dwa tygodnie stosowania serum na noc, nie zauważałam jakiś spektakularnych efektów działania owego produktu. Owszem, twarz stawała się bardziej promienna i rozjaśniona, jednak niedoskonałości nadal na niej pojawiały się. Choć serum przyspieszało ich gojenie się. Z czasem wyprysków zaczęło pojawiać się co raz mniej, nie były one też zaognione aż tak bardzo, jak kiedyś. Prawdziwy szok przeżyłam jednak, gdy nadeszły "te dni". Zazwyczaj moja twarz wyglądała jak niewypał, syf na syfku i syfem poganiany był, armagedon istny. A tym razem- szok! Dosłownie kilka niewielkich zmian. I nie sądzę, aby był to przypadek- odpowiedzialność za taki wspaniały stan rzeczy zrzucam na to serum. Gdy efekty używania serum stały się widoczne gołym okiem, zmniejszyłam częstotliwość jego używania- sięgam po nie co drugi, trzeci dzień i nadal jest widoczne jego działanie. Obecnie moja cera jest w dużo, dużo lepszym stanie, niż przed stosowaniem serum. Pojawi się jeszcze na niej "co nieco", choć najczęściej wtedy, gdy ją zaniedbam. Efekty są widoczne gołym okiem i tak, z całą pewnością jest to efekt "wow!". Zaznaczam jednak, że równocześnie stosowałam tonik z tej samej serii.
Ponadto rozjaśnione zostały ślady po wyciskaniu (wiem, nieładnie tak robić) i mniejsze przebarwienia. Działania "anti- age" nie potwierdzam. 
Serum nie podrażnia twarzy, nie wysusza skóry. Nie uczuliło mnie. Żadnych skutków ubocznych nie doświadczyłam. Nie było nagłych wysypów nieprzyjaciół- tzw. oczyszczania się twarzy, nie było łuszczenia się skóry, które towarzyszy kwasowym kuracjom.
Dodam jeszcze, że jest to niesamowicie wydajny produkt- mi wystarczają trzy kropelki, by dokładnie "namaścić" twarz. Obawiam się, że nie zdążę go zużyć w zalecanym przez producenta czasie- trzy miesiące od otwarcia.
Cena to ok. 30zł, choć spotkałam się z promocjami i serum było za 19zł.
Serum to bardzo przypadło mi do gustu. Zrobiło generalne, wiosenne porządki na mojej twarzy ;) Mam nadzieję, że taki stan rzeczy utrzyma się, gdy do pielęgnacji włączę krem z tej linii produktów.
Produkt zbiera także całkiem dobre opinie na wizażu, więc zachwycił nie tylko mnie ;) U mnie na pewno znajdzie się w gronie ulubieńców 2015.

Sięgaliście po to serum?
Jak się u Was spisało?

3/19/2015

Piękny zapach to nie wszystko. Waniliowy krem- maska do rąk i paznokci.

Witajcie!

Chyba każda z nas sięga w miarę regularnie po kremy do rąk. U mnie z systematycznością bywa różnie i czasami takie zaniedbanie przypłacam suchą, łuszczącą się skórą. Staram się jednak przynajmniej na noc wykremować łapki. Co sprawia, że po krem sięgam dużo chętniej? Jego ładny kuszący zapach. Takim właśnie kremem, który ostatnio bardzo chętnie używam, jest waniliowy krem- maska do rąk i paznokci, z linii Argan Gold Edition, marki Eveline.
Krem znajduje się w tubce o pojemności 50ml, wykonanej z miękkiego plastiku.
Opakowanie ma ładną kolorystykę, jednakże świecące złoto jest ciężkie do fotografowania.
Tubka zamykana jest na "klik".
Na opakowaniu znajdziemy takie informacje:
Skład:
Kolor kremu wpada w żółtą tonację, dla mnie jest to odcień budyniu waniliowego ;)

Moja opinia:
Krem ma fantastyczny zapach! To jego największy atut, choć nie jedyny. O ile oczywiście lubicie słodkie zapachy to z pewnością przypadnie on Wam do gustu- pachnie wanilią, masłem shea, no sama słodycz! A mało tego, zapach ten jest niechemiczny, taki jadalny i intensywny. Ja oszalałam na jego punkcie i cieszę się, że na dłoniach utrzymuje się bardzo długo. Wyjątkowy zapach kremu sprawia, że chętnie po niego sięgam. Ale piękny zapach to nie wszystko, bo w kremie do rąk najważniejsze jest jego działanie. I tu nie mam zastrzeżeń. Krem wchłania się szybko, nie pozostawia tłustego, czy lepiącego filmu, tworzy na dłoniach przyjemną ochronną warstewkę. Krem odżywia skórę dłoni, nadaje jej miękkości. Pomógł pozbyć mi się przesuszeń, z którymi się borykałam. Łapki stają się przyjemne w dotyku. Choć po krem sięgam kilka razy w ciągu dnia, to obecnie robię to bardziej z sympatii do zapachu, niż z powodu suchości skóry ;) Nie zauważyłam, by krem wpływał jakkolwiek na stan paznokci. Działanie na dłonie jest bardzo dobre, jednak w nazwie produktu wystarczyłoby samo określenie "krem". Podoba mi się fakt, że w składzie kremu nie ma parafiny, zaś znajdziemy w nim olej arganowy, czy masło shea- szkoda tylko, że nie są one gdzieś wyżej w składzie. Niemniej, krem zachwycił mnie od pierwszego powąchania, a działaniem zachwyt ten przypieczętował. Mogę nazwać go swoim ulubieńcem i na pewno zagości u mnie jeszcze nie raz!

Znacie ten krem?
Lubicie takie słodko pachnące kosmetyki?

3/15/2015

Co skrywa sekretna buteleczka?

Hejka!

Na mikołajkowym spotkaniu blogerek w moje łapki wpadła niepozorna, aczkolwiek ładna buteleczka z tajemniczą zawartością. No dooobra, jej zawartość nie była długo tajemnicą, gdyż Marta wyjawiła nam co znajduje się w środku. Jesteście ciekawi? No to za chwilę wyjawię Wam sekret zamknięty w tej buteleczce.
Pewnie pomyślicie sobie, co to za filozofia przeczytać sobie na opakowaniu co to za produkt. Otóż, w tym wypadku jest to wielka filozofia, bowiem na opakowaniu nie ma żadnych informacji- ani nazwy produktu, ani składu, ani też producenta. No to okej, już Wam mówię, iż w buteleczce owej znajduje się ... PUMEKS!
Buteleczka zamykana jest na "klik", nie mam pojęcia jaka jest jej pojemność ...
A zawartość to drobny proszek, ziarenka wielkości podobnej do soli. Kolor pumeksu zależny jest od opakowania- ja mam miętową buteleczkę i zawartość również jest w tym kolorze. 
Produkt ten, mimo ogromnego minusa za brak jakichkolwiek informacji na opakowaniu, jest ciekawym kosmetykiem, a co ważne również skutecznym. Ja dodaję go do żelu pod prysznic, zamieniając go tym samym w żel peelingujący. Drobinki pumeksu są malutkie i "na sucho" nie wydają się ostre, jednak w połączeniu z żelem okazują się być konkretnym zdzierakiem. Oczywiście intensywność peelingowania możemy dostosować wsypując mniejszą lub większą ilość pumeksu. Dodaję go również do mydła w płynie i robię sobie wtedy peeling dłoni. Dzięki temu produktowi w szybki sposób możemy zrobić sobie peeling. Plusem w przypadku tego produktu jest fakt, iż jest on bezzapachowy- nie zepsuje zapachu kosmetyku, do którego go dodamy. Kobieca wyobraźnia nie zna granic, z pewnością znajdą się też inne sposoby na wykorzystanie owego produktu, ale Producent podpowiada takie rozwiązania:
- czyszczenie szkła,
- czyszczenie instalacji sanitarnych,
- usuwanie insektów z szyb samochodowych,
- czyszczenie i polerowania: niklu, chromu, stali nierdzewnej,
- usuwanie patyny z miedzi, mosiądzu lub aluminium,
- generalne mycie i czyszczenie trudno usuwalnych zanieczyszczeń.
Producent zapewnia, że produkt nie rysuje wyżej wymienionych powierzchni.

Pumeks ten jest produktem firmy pumice.pl
 
I co o nim sądzicie?
Znacie ten pumeks?

3/11/2015

Aktywny tonik korygujący anti- age, Bielenda.

Cześć!

Nie wiem czy wiecie, ale w ostatnim czasie Bielenda wypuściła na rynek nowe serie kosmetyków. Zauważyłam, iż mimo są to nowości, w szybkim czasie stały się bardzo popularne. Mnie najbardziej zaciekawiła Skin Clinic Professional MEZO Terapia Korygująca. Posiadam z tej linii tonik, serum oraz krem, jednakże, żeby móc poznać lepiej działanie każdego kosmetyku z osobna, włączałam je do pielęgnacji twarzy stopniowo. Na pierwszy rzut poszedł aktywny tonik korygujący i o nim dziś opowiem.
Tonik znajduje się w plastikowej buteleczce, której szata graficzna przywodzi na myśl produkty apteczne, co moim zdaniem wygląda dość profesjonalnie. Opakowanie zamykane na "klik", tonik wydobywa się przez niewielki otwór.
Butelka jest trochę niewdzięczna, jeśli chodzi o jej fotografowanie, ale w miarę czytelnie udało mi się uchwycić jej przód.
 Aktywny tonik korygujący skutecznie oczyszcza i odświeża cerę. Delikatnie i stopniowo złuszcza martwy naskórek, dzięki czemu wyraźnie redukuje błyszczenie skóry oraz zwęża pory, rozjaśnia przebarwienia. Doskonale wygładza zmarszczki, wyrównuje koloryt i pobudza skórę do regeneracji, nie podrażniając jej. Intensywnie nawilża już w fazie oczyszczania, profesjonalnie przygotowuje cerę na przyjęcie kremu lub serum. Zmniejsza zaczerwienienia, dodaje cerze blasku. Nie wysusza, przywraca skórze właściwy odczyn pH 5,5. 

Skład toniku:
Aqua, Niacinamide, Glycerin, Mandelic Acid, Lactobionic Acid, Sodium Lactate, Lactic Acid, Hyaluronic Acid, Hydrolyzed Glycosaminoglycans, Polysorbate 20, Disodium EDTA, Phenoxyethanol, Ethylhexyglycerin, DMDM Hydation, Parfum ((Fragrance), Butylphenyl, Methylpropional, Hydroxycitronellal, Limonene.

Moja opinia:
Tonik ma ładny świeży zapach, który myślę, że przypadnie do gustu każdemu. Do opakowania nie mam zarzutów, bez problemu możemy dozować pożądaną ilość produktu. Nie pozostawia na skórze lepiącej ani tłustej warstwy. Przyjemnie odświeża. Co szybko da się zauważyć używając tego toniku, to rozjaśnienie skóry. Nie mam tu na myśli przebarwień, bo to robi ów tonik w minimalnym stopniu lecz ogólny wygląd skóry- w krótkim czasie stała się ona jasna i promienna. Jeżeli chodzi o niedoskonałości, to tonik powoduje iż goją się/ znikają one znacznie szybciej niż zanim zaczęłam go używać. Ich ilość raczej dzięki tonikowi nie zmniejszyła się, to samo tyczy się porów- ani ilość ani wielkość nie uległa redukcji. Działania anti- age niestety ale nie doświadczyłam z jego strony. Tonik nie ma negatywnego wpływu na stan mojej cery- nie spowodował podskórnych gól (co pewien tonik u mnie zrobił), nie pogorszył stanu cery, nie wysusza, nie podrażnia. Jest naprawdę godnym uwagi produktem i z pewnością będę po niego regularnie sięgać, bo moja cera bardzo się z nim polubiła.
Nie ma on co prawda naturalnego składu, w których notabene się lubuję, ale czasami trzeba zadziałać na skórę mocnej. W toniku tym znajdziemy wysoko w składzie m.in: witaminę PP, kwas migdałowy, kwas laktobionowy, sól sodową kwasu mlekowego, kwas mlekowy oraz hialuronowy. I jak dla mnie, zwłaszcza biorąc pod uwagę, iż jest to produkt drogeryjny, to ów tonik ma super skład! Jak ktoś ma ochotę wprowadzić kwasy do pielęgnacji, to myślę, że to będzie dobry pierwszy krok :)
A na jego korzyść przemawia także cena- ok. 10zł za 200ml.
Znacie ten tonik?
A może używałyście innych produktów z tej serii?

3/07/2015

Innowacje kosmetyczne- chusteczki zmywające lakier i maseczka bąbelkowa.

Hejka!

Dziś przygotowałam recenzję dwóch produktów, o całkiem różnym zastosowaniu, ale jest jednak coś, co je łączy i co pozwoliło mi na to, aby zrecenzować je w jednym poście. To coś, to marka tych produktów- Beauty Formulas, a kosmetyki, o których opowiem to chusteczki do zmywania paznokci oraz truskawkowa rozświetlająca maseczka bąbelkowa- takie dwie "innowacje kosmetyczne" ;)

 Chusteczki do zmywania paznokci.

Tekturowe opakowanie zawiera 10 chusteczek umieszczonych w saszetkach.
Zaskoczył mnie rozmiar chusteczek, są one dosyć spore, nieco mniejsze od chusteczki higienicznej.
Na opakowaniu znajdziemy takie informacje:
Podoba mi się to, że producent nie obiecuje, że zmyjemy na pewno 10 paznokci, a jedynie sugeruje, że do 10- czyli możemy spodziewać się, iż będzie to mniej.
Skład:
Moja opinia:
Gdy wyjęłam z opakowania pierwszą chusteczkę, to przyznaję, że byłam zaskoczona, bo wydawała mi się ona jakaś taka sucha. Pierwsza myśl- jakieś felerne mi się trafiły. Jednak, gdy przystąpiłam do zmywania lakieru, moje wątpliwości się rozwiały- chusteczka nie była sucha. Są one natłuszczone i zostawiają tłusty film na pazurkach, umycie rąk po użyciu zalecane przez producenta, jak najbardziej wskazane ;) Chusteczki nie wysuszają pazurków, nie oddziałują na nie w negatywny sposób. W dodatku nieźle pachną, dla mnie trochę jak wino ;)
A jak z działaniem? Jest w porządku. Zazwyczaj jedna chusteczka sprostała 10-ciu paznokciom, szczególnie w przypadku jaśniejszych lakierów i rozprawiała się z lakierem szybciutko. Z ciemnymi bywało różnie, czasami potrzeba było użyć dwóch sztuk. Najgorzej jednak wypadły w starciu z lakierem piaskowym ... Umordowałam się niewyobrażalnie, zeszło się dużo dłużej niż w przypadku zwykłego zmywacza, a w dodatku zmarnowałam 4 chusteczki.
Reasumując- fajny gadżet, przydatny szczególnie w podróży, bądź by szybko zmyć lakier- mi zdarzyło się po nie sięgnąć w drodze do kościoła, gdy przed samym wyjazdem zobaczyłam, że mam "biedę" na paznokciach, no i w samochodzie rachu ciachu doprowadziłam je do porządku :P
A tu chusteczka po zmyciu 10-ciu pazurków pokrytych dwiema warstwami różowego lakieru:

 Truskawkowa rozświetlająca maseczka bąbelkowa.

Saszetka starcza na dwa użycia, podzielona jest na dwie części, każda z nich ma 3,5 ml maski.
Na opakowaniu przeczytamy o niej tak:
 Skład:
Moja opinia:
Maseczka ta ma bardzo ładny zapach, nie jest on stricte truskawkowy, bardziej przypomina mi zieloną truskawkową herbatkę. Rozprowadza się na skórze bardzo dobrze i po chwili zaczyna "bąbelkować", wytwarza się coś, co do złudzenia przypomina w dotyku piankę do golenia ;) Użycie maseczki jest bardzo szybkie, po pierwsze ze względu na fakt, iż jest to produkt gotowy- nie trzeba jej z niczym rozrabiać, a po drugie, że na twarzy mamy ją 1,5-2 minutki. Uważam zatem, że jest to fajny produkt do użycia "na szybko", tym bardziej, że efekty są niczego sobie. Skóra po jej użyciu staje się mięciutka, gładka i jakby bardziej jędrna. Jest naprawdę przyjemna do dotyku. Maseczka nie spowodowała u mnie wysypu nieprzyjaciół, nie podrażniła buźki, ani nie wywołała uczulenia. Szkoda jedynie, że dobre składniki jak np. ekstrakt z zielonej herbaty czy bambusa znalazły się dopiero na końcu składu produktu. Nie wiem jak maseczka spisałaby się stosowana często i regularnie, jednak jej doraźnie działanie jest całkiem ok.

Znacie te chusteczki?
A może maseczka jest Wam znana?
Któryś z produktów Was zaciekawił?

                                                                                   
UWAGA! KONKURS!!
Wyświetlanie image002.jpg 
Na Facebooku firmy Equilibra znajdziecie bardzo fajny konkurs z ciekawymi nagrodami!
Zadanie konkursowe nie jest trudne, a nagrody warte zachodu (widzę wśród nich moją ukochaną maskę do włosów). Szczegóły znajdziecie TUTAJ.

3/04/2015

Mix zdjęciowy po raz drugi w tym roku! :) oraz WYNIKI ROZDANIA!

Hej Kochani!

Nie przedłużając, bo i po co, zapraszam na migawki z mego życia, po raz drugi w tym roku :)

1. Roladki ziemniaczane, uwielbiam! przepis
2. Urodzinowy prezent od Organique, na pewno skorzystam z rabatu :D
3. Zamówienie Balneokosmetyki- nie dość, że promocja 50% to jeszcze torba gratis *.*
4. Torcik urodzinowy ! Może nie wygląda za ładnie, ale smakuje obłędnie! Mamuś robiła :)

1. Ostatnio przeczytane.
2. Małe urządzonko z Biedry, które uratowało mi kilka ciuchów ;)
3. Po raz pierwszy piłam Somersby- jest naprawdę pyszne!
4. To co ostatnio piję na okrągło- koktajl bananowo- kiwiowy ;)

Prezent walentynkowy od Męża :*

1. Urodzinowe słodkości.
2. Nowe bamboszki z Biedry.
3. Łakomstwo to pierwszy stopień do nieba w gębie! 3bit
4. Ej, wiecie że ta biedronkowa pizza jest pyszna!

1. Czo ten mój telefon wymyśla! :P
2. Uzupełniam zapasy :D
3. To lodowe tiramisu jest rozkosznie smaczne ;)
4. Pan Kot!

                                                                              
UWAGA!
Mam do sprzedania System Wybielający Biała Perła.
Cena: 40 zł (z przesyłką), więc za produkt wychodzi ok 32zł- taniej nigdzie nie znajdziecie !!!
Termin ważności 07.2015 r.
Jak ktoś zainteresowany- pisać!

                                                                                                 
Moi drodzy, czas na wyniki rozdania!
Maszyna losująca wygenerowała ...
A jest to los, który przypadł osobie o nicku ... rudy włos :)
Gratuluję! Skontaktuję się z Tobą wieczorkiem :) Chyba, że czytasz tego posta wcześniej, niż do Ciebie napiszę, to możesz sama się odezwać podając adres do wysyłki :)

A Wam wszystkim dziękuję za udział w rozdaniu :) Mam nadzieję, że z chwilą ogłoszenia wyników moja czarna lista się nie powiększy- bo wszystkich uciekinierów skrupulatnie odhaczam.